Pewnego ładnego , słonecznego , ciepłego dnia wybrałem się do Babci Eustachy. Droga była kręta i coś zalatywało zdechłą rybą. Odłączyłem się od drogi i wybrałem się , aby to sprawdzić. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom , więc wyjąłem inne ze słoika. Nad dopływem do rzeki siedział wielki , obleśny i śmierdzący Muk. To on za tym wszystkim stał. Na drzewie zauważyłem naklejkę z Lidla. Było napisane , że 5 słoików z dżemem wiśniowym jest teraz w cenie 1. Lecz nie o tym teraz myślałem , postanowiłem usiąść i poczekać na piękną Oficer Jeny po którą zadzwoniłem z mojego IPhona. Przy siadaniu coś ukuło mnie w CZTERY litery. Zacząłem krzyczeć. Ale to był mały , niewinny i bezbronny Skorupi (wróć nie był aż taki bezbronny). Nie chciałem dłużej czekać i wyciągnąłem tego naleśnika od Mamy dla Babci i go zjadłem. Rzuciłem pokebala i wyszedł Chimchar. Zaatakował go miotaczem płomieni i podkopał się pod niego . Skarupiego wo gule nie obchodziła walka , tylo ten naleśnik , którego wcześniej zjadłem . Rzucił się na mnie i zaczął mnie lizać. Chimchar widząc to strzelił focha i zaatakował go kręgiem ognia. Skorypi odleciał , a mi paliły się gacie. Widząc , że Skorupi jest nie przytomny rzuciłem pokebala i wszedł do niego.                      mignął 1 , 2 ,3        CZY ZŁAPAŁEM GO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!